Menu główne:
Maria Palichleb
„Tylko rododendrony i azalie” czyli Ma Fantaisie w Schwarzengraben.
Księżnę Daisy kojarzy się zwykle z imponującymi budowlami. Z miejscem jej urodzenia Ruthin, później Newlands, gdzie upłynęło jej dzieciństwo, a przede wszystkim z pałacem w Pszczynie i zamkiem Książ. Wszystkie te obiekty istnieją do dziś i można je podziwiać. Zapominamy jednak często o marzeniu „Stokrotki”, by wyrwać się z zamku, jego sztywnej etykiety. Realizacją tego był pawilon, a właściwie dwa małe domki połączone kuchnią, zlokalizowane w zachodniej części parku. Obecnie ocalały tylko fotografie, publikowane w literaturze poświęconej księżnej.
Bezmyślne i nieuzasadnione działania organizacji Todt sprawiły, że ta oaza spokoju zniknęła z powierzchni ziemi. Można zastanawiać się, dlaczego tak się stało? Najprawdopodobniej bezpośrednią przyczyną była narodowość Daisy. Dziś tylko rododendrony na zachodnim zboczu, otaczającym z lewej strony małe jeziorko zdradzają, że tu, w ich pobliżu mogła znajdować się „Moja Fantazja”. Teraz miejsce to jest nie do poznania. Królestwo mchów, paproci, pokrzyw, omanów wielkich i olch bardzo skutecznie maskuje niewielkie pozostałości. Zachowały się półokrągłe schody i boczne wejście na Tars przy dworku, biegnący równolegle do zbocza murek z łupanego bazaltu. Analiza topograficzna fotografii doprowadza do wniosku, że wejścia znajdowały się od strony zbocza, by Daisy mogła cieszyć oczy porastającymi je rododendronami i azaliami mieniącymi się w maju i w czerwcu feerią barw (biel, żółcień, róż, wrzos, fiolet, karmazyn).
To niewątpliwie musiało być piękne i urokliwe miejsce. Spróbujmy cofnąć się o 100 lat – przywołajmy klimat tamtych dni. Wędrując wśród pokrzyw, po uroczysku, będącym kiedyś ustroniem Daisy, czuje się, że jej duch jest w pobliżu. Obecność „Stokrotki” można także „wyczuć” na skarpie, wśród krzewów, które szczególnie ukochała i dbała o nie.
Bolesław Fara pisze, że początkowo, w fazie powstawania „Fantazji” obsadzono azaliami i rododendronami powierzchnię nie większą niż 0,4 ha. Jednak, mimo surowego klimatu, odbiegającego znacznie od ich azjatyckiej ojczyzny, doskonale zaadaptowały się w nowych warunkach, rozrastając się w kierunku zachodnim i północnym na obszarze ponad 65 arów1. Autorki biografii Daisy2 uzupełniają skromną relację B. Fary – skrupulatnie tworzą listę jej ulubionych roślin, które znalazły się w ogrodzie Schwarzengraben: „część terenu przeznaczona na ogród była otoczona niskim, ceglanym murem, pod którym na rabatkach w kształcie serca rosły […] fiołki, heliotropy, karłowate goździki, dzwonki, konwalie. Za nimi kwitły bzy wszystkich kolorów. a także azalie, szczodrzeńce, białe i różowe głogi, które na przełomie maja i czerwca tworzyły kolorową oprawę”. W tym doborze kwiatów i krzewów można zauważyć pewna prawidłowość. To nie tylko rośliny dostarczające wrażeń estetycznych, ale pewnego rodzaju synestezja, bo ważne są także walory zapachowe. Zdecydowana większość spośród nich ma charakterystyczną woń. „Wewnątrz ogród otaczały ziołowe rabaty, między nimi na krótko strzyżonym trawniku stał zegar słoneczny [widoczny na zdjęciu], a spomiędzy cisowego żywopłotu wyglądały posążki. Nie zabrakło tu też ogrodu różanego na wąskich tarasach. Z każdego rogu ogrodu, pod łukami pnących róż, tytoniu i klematisu, biegły żwirowe ścieżki, które spotykały się w środku ogrodu, przy altance oplecionej pnączami. Tu dzieci chowały się przed letnim deszczem”3.
Przyroda była ważna dla Daisy. Dbała, by przy wielkiej przebudowie zamku i tarasów drzewa ucierpiały jak najmniej. Kochając florę, wyznawała swoistą filozofię: „Kiedy mam wątpliwości zwracam się do natury i dostaję pomoc. Drzewa i kwiaty mają swoje korzenie i jeśli chcą przeżyć, muszą solidnie wrosnąć w ziemię. Jak tylko wyjrzą z ziemi, instynktownie zwracają się do słońca po światło i życie. Żywi ich nie tylko zeszłoroczne światło, które ogrzewało ich przodków, ale słońce tego dnia i godziny, w której żyją”4. W wypowiedzi tej zauważymy pewien prezentyzm – a więc ważna jest dana chwila „hic et nunc” (tu i teraz), jak mawiali starożytni. Uzupełnieniem obrazu „Mojej Fantazji” jest wypowiedź samej księżnej, która z dumą stwierdziła: „Sama zaprojektowałam „Ma Fantaisie”, była to chyba jedyna rzecz w Książu, która należała całkowicie tylko do mnie”. Brzmi tu nuta goryczy, rozczarowania i wyalienowania w środowisku, w którym przyszło jej żyć jako żonie Jana Henryka XV von Hochberga.
Wnętrza wiejskiego dworku wyposażone były w dębowe meble, ozdobione różnymi pamiątkami, przywiezionymi przez Daisy z licznych podróży. Księżna twierdziła, że to, co tworzy domowy, niepowtarzalny klimat, nie pasuje do wystawnych wnętrz, z bogato zdobionymi plafonami, ornamentami i kryształowymi żyrandolami. Tylko w skromnym kameralnym wnętrzu „ulubione bibeloty” są na swoim miejscu.
Zaprojektowany przez siebie ogród nazwała „ogrodem Kamy”, nawiązując do tonu poezji Laurence’a Hope’a. Kama to jedyna Europejka, która zgodnie z hinduskim obyczajem, kazała się spalić razem z ciałem swego zmarłego męża. Księżna dała w ten sposób wyraz fascynacji dalekim orientem i jednocześnie podziwu dla kobiety, która w tak dramatyczny sposób zakończyła swe życie. A może był to rodzaj hołdu złożonego żonie, która przedkłada straszną śmierć w płomieniach, u boku zmarłego męża nad samotne, wdowie życie? Sutti może nam się wydawać okrutnym, barbarzyńskim zwyczajem, więc tym bardziej jest dramatyczna determinacja tej kobiety.
W „pamiętnikach” niezbyt często pojawia się „Moja Fantazja”, synonimicznie określana jako Schwarzengraben.
17 stycznia 1910 Książ „Następca tronu wraz z żoną byli wszystkim zachwyceni i zaproponowali, że przyjadą tu ponownie w czerwcu. Wyjechaliśmy na ich powitanie w dwóch otwartych powozach, każdy zaprzężony w czwórkę koni, pocztylioni, forysia, i lokaje w galowych strojach. Całe Świebodzice były oświetlone, a wzdłuż ulic stały dzieci szkolne […]
[…] Stopniało, więc nie mogliśmy się ślizgać.
[…] Zanim dotarliśmy do „Ma Fantaisie” na podwieczorek, złapała nas po drodze nagła i straszna śnieżyca. Kiedy przybyliśmy na miejsce, wszyscy suszyliśmy płaszcze przy kominku, a mały Hansel jak zawsze był przeziębiony, biedny mały człowiek. Na podwieczorek zabrałam wszystkich do namiotu, gdzie podano posiłek i w ten sposób wszyscy jakoś się pomieścili w tym małym domku […]5. W opisanej sytuacji, ukochana przez Daisy kameralność stała się nawet uciążliwa, bo grono zaproszonych gości nie mieściło się w małych domkach, więc namiot okazał się idealnym rozwiązaniem.
W czasie I wojny Daisy kilkakrotnie przyjeżdżała do Książa na krótkie urlopy, by spotkać się z rodziną. Sytuacja polityczna stawiała ją w kłopotliwym położeniu (jako Angielkę), więc „wszystko było dla niej przygotowane, ale nie w zamku, tylko w pawilonie „Ma Fantaisie”. Nikt z publiczności, ani nawet z personelu zamkowego nie miał dostępu do oddalonego i izolowanego miejsca zwanego Schwarzengraben, bez specjalnego pozwolenia. Posiłki przygotowywane przez wiernego Louisa Hardonina6 […] były codziennie przysyłane do pawilonu” – pisze J.Koch w najnowszej na naszym księgarskim rynku biografii Daisy.
W październiku, w 1917 roku Daisy zanotowała: „Spędziliśmy bardzo miło czas przy pięknej pogodzie w Schwarzengraben” [Hansel, najstarszy syn, dostał wtedy kilkudniowy urlop, a księżna przyjechała z Lexelem i Bolkiem].
Z wcześniej wspomnianych względów, Daisy unikała zamku (i prawdopodobnie) spotkania z mężem, z którym coraz mniej ją łączyło. W grudniu 1917 roku pracowała w bardzo ciężkich warunkach w szpitalu w Belgradzie. Zmęczona i schorowana napisała wtedy do Hansela, który walczył na zachodnim froncie: „Niebawem pójdę łowić raki – co było naszą ulubioną rozrywką w tzw. Jeziorku Daisy koło Książa – ale tym razem w niebie, razem z Poppetsem” [ tak Daisy nazywała swego ojca przyp. MP]7. Ten pesymizm i przeczucie śmierci na pewno wynikały ze złego samopoczucia. Hansel w odpowiedzi napisał: „Nie byłoby to takie głupie, żebyś mogła łowić raki w Niebie. Wpierw musisz złapać parę tysięcy raków w Schwarzengraben i w Daisysee wraz z rodziną i zjeść je wszystkie, zanim dostaniesz pozwolenie, aby się wymknąć i łowić sama. Nigdy nie przypuszczałem, że jesteś taka łakoma”. W odpowiedzi syna na list matki zauważamy brak dystansu, życzliwość i duże poczucie humoru Hansa – juniora. Moja Fantazja staje się tu słowem – kluczem i ważnym punktem odniesienia metaforyczno – żartobliwych wynurzeń nadawcy.
Rok później, po samobójczej śmierci wielkiego księcia Adolfa – Friedricha, Daisy znowu schroniła się w Schwarzengraben. Księżna poznała go w 1915 roku w Bansin (nad Morzem Bałtyckim), gdzie bawiła, zaproszona przez babkę księcia Adolfa. Właśnie tu spędzał on urlop. Był zakochany w Daisy, pisał do niej listy, nie zdając sobie sprawy z politycznych konsekwencji swego uczucia. Osamotnienie jej i brak szczęścia w małżeństwie spowodowały, że nie powstrzymywała jego afektu. Słuchając zwierzeń „adoratora”, rozumiała jego osamotnienie, ale nigdy nie zapomniała o swej pozycji kobiety zamężnej. W lutym 1918 roku dotarła do Daisy wiadomość o śmierci przyjaciela, który utonął w kanale parku zamkowego Neusterlitz, w bliżej nieznanych okolicznościach. Gazety publikowały informacje mijające się z prawdą. Księżna spotkała się ostatni raz ze zmarłym 2 lata wcześniej. Plotkarskie dzienniki donosiły, że była jego kochanką, ona miała go wciągnąć do międzynarodowych powiązań i działalności szpiegowskiej. Zdaniem pseudo-dziennikarzy doprowadziło to do załamania nerwowego księcia i samobójczej śmierci w obawie przed demaskacją. Plotki te zostawiły piętno na psychice i życiu Daisy. Prasa wielokrotnie powracała do tego wątku. Po interwencji adwokatów Jana Henryka XV, broniącego dobrego imienia żony, te same gazety musiały odwołać opublikowane oszczerstwa. Interweniował nawet sam cesarz, proszą jednocześnie księżnę, by unikała dwuznacznych sytuacji w życiu publicznym. Łatwo można wyobrazić, że piękny ogród, cisza i samotność przyniosły ukojenie skołatanej duszy Daisy. Była zaskoczona, gdy pojawił się tu jej mąż. Rok 1920 był kolejnym trudnym okresem (śmierć matki, poczucie zagubienia). W listopadzie przybyła do Książa. Miała nadzieję, że uda się jej jeszcze uratować rozpadające się małżeństwo i rodzinę. Sprzyjała temu aura niepowtarzalnych, magicznych Świąt Bożego Narodzenia. Okazało się jednak, że to tylko pozory. Nie pomogła uroczysta oprawa, wielkie przybrane choinki i śpiewane kolędy. Daisy mieszkała w swej Fantazji, a służba przynosiła jej posiłki z zamku. „Małżonkowie prowadzili długie, nabrzmiałe bólem i pretensjami rozmowy”8 – za trzy lata mieli się rozwieść. J. Koch, pisząc o miejscach związanych z Daisy stwierdza: „ Trudno jest wytłumaczyć bezsensowne zniszczenie na rozkaz Organizacji Todt pawilonu Daisy „Ma Fantaisie”. Budynek ten wraz z ogrodem zrównano z ziemią i tylko rododendrony i azalie, pośród brzóz i evergrinów na stoku wzgórza ponad jeziorkiem przypominają ulubione ustronie Daisy [podkr. M.P.].
Maria Teresa Cornwalis West, księżna Pszczyńska pozostała w pamięci jako osoba wrażliwa na biedę i cierpienie. Starała się poprawić los ludzi zamieszkujących okolice Wałbrzycha. Z jej inicjatywy powstała szkoła dla dzieci niepełnosprawnych, szkoła koronkarstwa dla dziewcząt. Przejęta dolą proletariatu, walczyła o lepsze warunki życia robotników, mieszkających nad rzeką Pełcznicą, która już na początku XX wieku była cuchnącym ściekiem. Altruistyczne przekonania skłoniły księżnę do pracy w pociągach sanitarnych. Wśród rannych żołnierzy czuła się potrzebna i kochana. Zawsze bezkompromisowa, o demokratycznych, a nawet socjalistycznych poglądach, niezmiernie wrażliwa stanowiła wyzwanie dla konwenansów konserwatywnej arystokracji pruskiej.
Ówczesna prasa nie była jej życzliwa. Drukowano tendencyjne i mijające się z prawdą informacje, często o absurdalnym charakterze, nie znajdujące potwierdzenia w rzeczywistości (np. rzekome podróżowanie pociągiem sanitarnym w specjalnie dla niej doczepioną luksusową salonką, a naprawdę dzieliła ze służbą i innymi osobami wagon 4 klasy)
Legenda o jej sześciometrowym naszyjniku z pereł, luksusowych toaletach, udział w licznych balach i uroczystościach dyplomatycznych nie powinny nigdy przysłonić prawdziwego wizerunku Daisy jako kobiety pięknej, będącej ozdobą europejskich salonów, ale przede wszystkim osoby wrażliwej na niedolę pokrzywdzonych przez los.
Tęsknotę za ojczyzną rekompensowała księżna przebywając w małym, wiejskim dworku i w ogrodzie urządzonym w angielskim stylu.
Dziś tego miejsca nie ma, ale wędrując po Książańskim Parku można odnaleźć ślady „Mojej Fantazji”. Stan azalii i rododendronów dowodzi, że dociera tu niewielu turystów. A może to i lepiej, bo krzewy nie zostaną zdewastowane?
Przebywającym tu polecam chwilę refleksji nad przemijaniem, bo „transit gloria, inventus, amor et omnia” (przemija sława, młodość, miłość i wszystko).
Przypisy:
1 Wałbrzyski Informator Kulturalny. cyt. za „Świebodzice-Dzieje Miasta” lipiec 1998. s.2-3.
2 B. Górnioczek, B. Jeska-Cybulska „Księżna Daisy pani na Książu i Pszczynie”.
3 ibidem s.127
4 ibidem
5 Daisy Hochberg von Pless „Taniec na wulkanie” wyd. Arcana s. 204-205
6 Jemu właśnie zawdzięczamy zdjęcia dokumentujące życie w zamku Hochbergów. J. Koch. s. 330
7 J. Koch s. 332
8 Górnioczek, Cebulska op.cit. s. 226