Poprzedni numer - Dzieje Miasta

Przejdź do treści

Menu główne:

Poprzedni numer

Listopadowy numer Dziejów Miasta 13.12.2020

Co warto przeczytać:

Logo firmy Hermanna Förstera w tympanonie kamienicy przy ul. Kolejowej 7
Okazało się, że intrygujący tympanon, na dachu domu przy ulicy Kolejowej 7, ma uzasadnienie. Potwierdza on jednocześnie słuszność postawionej w poprzednim numerze tezy, że jego właścicielem był fabrykant fortepianów i pianin. Wystarczy porównać dwie poniższe fotografie, a konkluzja nasuwa się sama. Zobaczymy na nich charakterystyczny motyw z dwoma lwami trzymającymi lirę, dwiema gałązkami – wawrzynu i dębu. Zostały one powtórzone w identycznej postaci na tabliczce znamionowej pianina Hermanna Förstera, będącej jego logo we wczesnym okresie działalności. Po jakimś czasie właścicielem został Gustav Förster. Mógł być jego bratem lub synem. Na uwagę zasługuje zorganizowana w sierpniu 1888 roku wielka wystawa małego przemysłu, rzemiosła i techniki, która cieszyła się wielkim zainteresowaniem wśród mieszkańców.
W grupie: Sztuka – Przemysł, uhonorowanej srebrnymi i złotymi medalami, znalazły się fortepiany i pianina Försterów. O randze tego wydarzenia i ilości zaprezentowanych eksponatów (wśród nich - powstałe w okolicznych miastach), świadczy znaczna powierzchnia, jaką przeznaczono na ten cel: salę gasthofu „Pod Złotą Kotwicą”, ogród otaczający ją, salę turniejową Towarzystwa Gimnastycznego (Hugogasse) – obecna ulica Adama Mickiewicza a także podwórze stolarni Schmidta&Comp. W tej kategorii został nagrodzony właściciel drukarni - Schröter oraz Klara Nitsche, prowadząca kwiaciarnię na parterze ówczesnego Teatru Narodowego (przy ob. ulicy Wałbrzyskiej).

Kaplice cmentarne
W pejzażu cmentarza można wyodrębnić kilka elementów; najważniejszą rolę odgrywają wyznaczone miejsca „snu wiecznego”, które upamiętnia sztuka sepulkralna. Innym, ważnym składnikiem, są wytyczone aleje i alejki komunikacyjne, umożliwiające, w miarę zorganizowany sposób poruszania się. Ważnym czynnikiem są drzewa, rosnące wzdłuż wspomnianych wyżej dróg. Cmentarz jako miejsce poświęcone kultowi zmarłych zawsze był i nadal jest ściśle związany z historią miasta i kulturą funeralną. Realizowała się ona w różnych aspektach : narodowym, społecznym, wyznaniowym i przede wszystkim osobistym, połączonym z traumatycznym przeżyciem, wywołanym odejściem bliskich osób.
Istotnym elementem tworzącym krajobraz cmentarza są kaplice.
Nawet pobieżna analiza układu przestrzennego nekropolii przy ulicy Wałbrzyskiej (funkcjonującej od 1848 roku) doprowadzi do jednego wniosku: wytyczenie poszczególnych pól i dróg nie zakładało powstania „sali pogrzebowej”. Wydawałoby się, że istniało odpowiednie, eksponowane miejsce – to, gdzie stoi niszczejące dziś mauzoleum rodziny Hugona Kramsty (jest kwestią czasu, kiedy RUNIE KOPUŁA, POZBAWIONA WYKOŃCZENIA Z BLACHY), ale ten problem nikogo nie interesuje – przecież to tylko ZABYTEK!!!!


Procesy i egzekucje „żywych trupów” przed sądami miejskimi i wiejskimi w XVI–XVIII wieku – przyczynek do wierzeń w magia posthuma na Śląsku cz. 2
Wśród wierzeń w szkodliwą aktywność zmarłych szczególne miejsce zajmuje tzw. mlaskający lub pożeracz, niewstający z mogiły na cmentarzu i przeważnie nieukazujący się żywym. Claude Lecouteux podaje dwie podgrupy, które możemy zakwalifikować do tego typu „ożywieńca”, a mianowicie pożeracza i przeżuwacza. W języku niemieckim występuje on pod zbieżnym terminem Nachzehrer oznaczającym tego, który dosłownie „pożera” (od czasownika zehren). Ta specyficzna grupa zmarłych była uważana za szczególnie szkodliwą. Z drugiej strony najbliżej jej do współczesnego wyobrażenia wampira, jednak nie wyspecjalizowała się ona jeszcze w wysysaniu krwi żyjącym. Według ówczesnych wierzeń, zmarli ci nie musieli opuszczać swoich grobów, aby szkodzić. Ich działalność była niezwykle nie-bezpieczna, ponieważ, jak wierzono, mlaskając lub pożerając w grobie części swojej garderoby, mogli oni doprowadzić do zgonu ludzi. Kronikarze bardzo dosadnie opisywali działalność takiego zmarłego. Dla przykładu w Muchoborze Wielkim (dziś dzielnica Wrocławia), kiedy w 1516 r. zmarł pewien owczarz i pochowano go na miejscowym cmentarzu, z jego grobu dochodziły odgłosy, jakby „mlaskała” maciora – wie eine Sau geschmatzet. Dodatkowo po rozkopaniu grobu w ustach nieboszczyka znaleziono zakrwawione ubranie. Podobny przypadek miał miejsce w łużyckim mieście Lubań oraz we wsi Łosiów koło Brzegu. W Lubaniu w 1553 r., w czasie zarazy odkopano na jednym z miejscowych cmentarzy jakieś zwłoki i odrąbano im głowę, a z szyi ponoć sączyła się świeża krew. Działania te podjęto w związku z tym, iż nocą z tej nekropolii dochodziły odgłosy, jakby „mlaskała” świnia, o czym informowali ludzie mieszkający w pobliżu. Z kolei w Łosiowie w 1572 r. pewna kobieta, która była czarownicą (eine arge Zauberin), została po śmierci wykopana, ponieważ „mlaskała” w grobie. Aby temu zapobiec, odrąbano jej głowę szpadlem. Zarówno w przypadku Muchoboru Wielkiego, jak i Lubania opisane zjawiska były zbieżne chronologicznie z szalejącą wówczas na tych terenach epidemią. Z kolei w sprawie wydarzeń z Łosiowa mamy zbyt mało danych, aby określić, czy epidemia stanowiła podstawę dla poszukiwania winnych wśród nieboszczyków przez miejscową ludność. We wszystkich trzech przytoczonych powyżej przykładach zmarli według miejscowych „mlaskali” w swoich grobach. Te makabryczne odgłosy miały być zwiastunem niezwykle szkodliwej działalności – nieżyjący w ten sposób odżywiali się kosztem żywych, wysysając z nich energię, doprowadzając do śmierci swojego żywiciela. Dla omawianego obszaru wierzenia te były szczególnie silne w XVI stuleciu, o czym świadczą zachowane w kronikach liczne przykłady. W kolejnym wieku liczba przypadków „mlaszczących” w grobach zmarłych maleje – jak się wydaje, wierzenia te słabły, a wręcz zanikały. Kwestia ta wymaga jednak jeszcze dalszych badań.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego